Martina
Dzisiaj po raz pierwszy występujemy przed publicznością. Nie mogę powiedzieć, że się nie stresuje. Do tego najgorsze jest to, że muszę się całować z tym debilem. ( czyt. Jorge :D ). Już bym wolała całować się z małpą. Jednak co się różni małpa od Jorge? Nie wiem. Pierwszy spektakl mamy o 16:00 jednak jeszcze próba, charakteryzacja i inne pierdoły. Ciekawi mnie jednak, że gdy weszłam wczoraj do swojego pokoju, chłopaki przestali puszczać piosenki. Dziwne. Może po prostu i im zaczęły pękać bębenki? Dobra, muszę zacząć się ubierać, bo zaraz się spóźnię. Czego bym nie chciała. Po kilku minutach wybrałam. Nigdy nie miałam problemów z wybieraniem ubrań, zawsze dobierałam ubrania do mojego nastroju, oraz pod wybraną okazję. Żadko kiedy zakładam spódnice, ubieram je w tedy kiedy mam jakieś spotkanie, albo kupiłam nową i mnie bardzo urzekła. Okey, koniec wykładu o ubraniach. Czas wyruszać ( XD ).
Kiedy już doszłam, wszyscy byli. Wszyscy spojrzeli na mnie, jak na jakąś dziwaczkę.
- Tini, zapomniałaś szminki! - powiedziała zdziwiona Mechi. Faktycznie o niej zapomniałam, a zawsze ją "nosiłam" na swoich ustach.
- Kur... - spojrzeli na mnie wzrokiem "coś ty powiedziała?!". de - dokończyłam, a wszyscy zaczęli się śmiać. Najbardziej się śmiał Rugg, który trzymał coś w ręku. Podeszłam do niego. Okazało się, że tą rzeczą była moja szminka.
- Osz ty! Oddawaj. - zaczął uciekać, a ja go gonić. Jednak po kilku minutach, zrezygnowałam.
- Mechi, twój chłopak, jara się szminką. - położyłam rękę na jej ramieniu.
- Co? Jaki chłopak? - oczywiście genialna ja, musiała zapomnieć, że Rucedes ( no wiecie, Mercedes + Ruggero :D ) miał być tajemnicą.
- Ty i Ruggero ?! - spytał zdziwiony Jorge.
- Oj, zamknij się! - odwróciłam się na sekundkę do niego. - I, że ja będę musiała Cię całować. - powiedziałam z zawiedzeniem.
- No, wiesz. Miliony dziewczyn o mnie marzą.
- Tak, tylko, że ja do nich nie należę. - zachichotałam.
- Tak, tak. Na pewno.
- No, tak!
- Mhm... Tak, już Ci wierzę.
- Jak ja Cię nienawidzę.
- Pożyjemy, zobaczymy. - powiedział tajemniczo.
- Dziwny jesteś.
- Amerykę odkryłaś! - powiedział Facundo.
- A co ja Kolumb jestem? - spytałam.
- Od dzisiaj tak. - powiedział ze śmiechem Rugg. Podeszłam do niego, i zabrałam mu szminkę.
- Dziękuję. - powiedziałam i kolejny raz podeszłam do Mercedes.
- Ludzie, zaczynamy. - przyszedł jeden z pracowników prze En Vivo. Wszyscy wyszliśmy na scenę i zaczęła się próba. Na koniec ( koniec z najgorszych końców ), musiałam się pocałować z małpą ( czyt. Jorge ).
- Boże, jak ja czasami nie na widzę tej pracy... - powiedziałam gdy byliśmy już blisko, bardzo blisko.
Jednak waćpan musiał postawić na swoim i mnie pocałować. Po kilku sekundach zapadła kurtyna. Szybko się od siebie oderwaliśmy. Usłyszeliśmy głośne brawa, kurtyna znowu się podniosła. Wszyscy zaczeli krzyczeć albo " Leonetta " lub " Jortini ". Boże, jakie oni mają wymysły. Jednak uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy widziałam tylu uśmiechniętych moich fanów.
- Kocham Was bardzo! Dziękuje! - krzyknęłam do mikrofonu.
- Jortini! Jortini! - nagle wszyscy zaczęli wykrzykiwać. Spojrzałam szybko w bok, stała tam organizatorka, napisała na jakimś kartonie : " No całujcie się no!". Szarpnęłam lekko Jorge i wskazałam palcem na kartkę. Chłopak spojrzał na mnie, złapał w talii, i przysunął do siebie. Nasze nosy się stykały, doskonale wodziałam każdy detal jego twarzy, jego zielone oczy w których szybko się było zatopić. Popatrzyłam na fanów, ich krzyk aż zagłuszał. Kolejny raz spojrzałam w jego oczy, a on mi. Nie potrzeba było czasu, żeby nasze usta się zetknęły. Odsuneliśmy się. W tłumie zobaczyłam dziewczynę, która płakała. Podeszłam do krańca sceny, żeby zejść. Poprosiłam fanów aby się odsuneli. Doszłam do tek dziewczyny i wyciągnęłam ją na scene. Zaczęła jeszcze bardziej płakać. Przytuliłam ją. Poprosiłam migowo, żeby zapadła kurtyna. Tak się stało. Mała blondynka zaczęła coś mówić, tylko nikt z nas nie wiedział co. Dziewczynka skapnęła się, że nic nie rozumiemy i powiedziała :
- Soy Amelka, soy pora Polonia.
- Polska?! O boże, jak dawno tam nie byłam! - odezwała się Alba.
- Alba, spytaj jej się jak ma na nazwisko, musimy zawołać jej mame.
- Mio no yo tengo mama. - powiedziała smutno. Narwyraźniej tylko Alba coś zrozumiała, bo zaczęła coś z nią rozmawiać.
- Poproście o panią Taroń. - powiedziała Alba. Podeszłam do jedynego działajągo jeszcze mikrofonu i poprosiłam po angielsku o kogoś od Amelki. Po chwili kobieta zgłosiła się do ochrony i szybko zabrała od nas Amelkę.
Poszłam do mojej garderoby aby się przebrać w coś wygodniejszego. Po godzinnym odpoczynku zaczął się kolejny spektakl i znowu akcja się powtórzyła, tylko tym razen bez drugiego pocałunku i Amelki.
- I jak Ci się podobało ? - spytał Jorge gdy byliśmy w drodze do hotelu.
- Ale co ?
- Tini to prawda, że chodzicie ? - spytała jakaś fanka. Pokiwałam przecząco głową.
- Szkoda... Mogę z Wami zdjęcie ? - spytała i wyciągnęła aparat. Oboje przytakneliśmy energicznie głową.
- No pocałunek. - powiedział gdy odeszliśmy od fanów.
- Może być, ale strasznie zaśliniłeś mi usta. - przetarłam usta z obrzydzeniem.
- No to fajnie. Bo ty całujesz świetnie.
- Aha? Dzięki za info.
- Nie ma za co. Tylko coś za coś. Musisz powiedzieć fanom, że ze sobą chodzimy.
- Wal się!
- Nie, to nie. Zobaczymy co powiesz teraz! - szybko mnie do siebie przycisnął i pocałował. Całowaliśmy siElę z pare dobrych minut, aż w końcu zabrakło mu powietrza.
- Zwariowałeś?! - krzyknęłam. Jorge się troche speszył, dobrze, że byliśmy już w hotelu.
- Sorry. - powiedział.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinnam tak na Ciebie krzyczeć. Chciałeś dobrze. Dla siebie, ale dobrze. - chłopak uśmiechnął się lekko i odszedł. Sama zrobiłam tak samo. Poszłam jeszcze się wykąpać, i od razu położyłam się spać. Po chwili usnęłam.- Jak ja Cię nienawidzę.
- Pożyjemy, zobaczymy. - powiedział tajemniczo.
- Dziwny jesteś.
- Amerykę odkryłaś! - powiedział Facundo.
- A co ja Kolumb jestem? - spytałam.
- Od dzisiaj tak. - powiedział ze śmiechem Rugg. Podeszłam do niego, i zabrałam mu szminkę.
- Dziękuję. - powiedziałam i kolejny raz podeszłam do Mercedes.
- Ludzie, zaczynamy. - przyszedł jeden z pracowników prze En Vivo. Wszyscy wyszliśmy na scenę i zaczęła się próba. Na koniec ( koniec z najgorszych końców ), musiałam się pocałować z małpą ( czyt. Jorge ).
- Boże, jak ja czasami nie na widzę tej pracy... - powiedziałam gdy byliśmy już blisko, bardzo blisko.
Jednak waćpan musiał postawić na swoim i mnie pocałować. Po kilku sekundach zapadła kurtyna. Szybko się od siebie oderwaliśmy. Usłyszeliśmy głośne brawa, kurtyna znowu się podniosła. Wszyscy zaczeli krzyczeć albo " Leonetta " lub " Jortini ". Boże, jakie oni mają wymysły. Jednak uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy widziałam tylu uśmiechniętych moich fanów.
- Kocham Was bardzo! Dziękuje! - krzyknęłam do mikrofonu.
- Jortini! Jortini! - nagle wszyscy zaczęli wykrzykiwać. Spojrzałam szybko w bok, stała tam organizatorka, napisała na jakimś kartonie : " No całujcie się no!". Szarpnęłam lekko Jorge i wskazałam palcem na kartkę. Chłopak spojrzał na mnie, złapał w talii, i przysunął do siebie. Nasze nosy się stykały, doskonale wodziałam każdy detal jego twarzy, jego zielone oczy w których szybko się było zatopić. Popatrzyłam na fanów, ich krzyk aż zagłuszał. Kolejny raz spojrzałam w jego oczy, a on mi. Nie potrzeba było czasu, żeby nasze usta się zetknęły. Odsuneliśmy się. W tłumie zobaczyłam dziewczynę, która płakała. Podeszłam do krańca sceny, żeby zejść. Poprosiłam fanów aby się odsuneli. Doszłam do tek dziewczyny i wyciągnęłam ją na scene. Zaczęła jeszcze bardziej płakać. Przytuliłam ją. Poprosiłam migowo, żeby zapadła kurtyna. Tak się stało. Mała blondynka zaczęła coś mówić, tylko nikt z nas nie wiedział co. Dziewczynka skapnęła się, że nic nie rozumiemy i powiedziała :
***
Tak, były pocałunki Jortini. Cieszcie się ^^ . Następny rozdział to będzie sen Martiny :-D