poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział IV

Następnego dnia....
Martina
Dzisiaj po raz pierwszy występujemy przed publicznością. Nie mogę powiedzieć, że się nie stresuje. Do tego najgorsze jest to, że muszę się całować z tym debilem. ( czyt. Jorge :D ). Już bym wolała całować się z małpą. Jednak co się różni małpa od Jorge? Nie wiem. Pierwszy spektakl mamy o 16:00 jednak jeszcze próba, charakteryzacja i inne pierdoły. Ciekawi mnie jednak, że gdy weszłam wczoraj do swojego pokoju, chłopaki przestali puszczać piosenki. Dziwne. Może po prostu i im zaczęły pękać bębenki? Dobra, muszę zacząć się ubierać, bo zaraz się spóźnię. Czego bym nie chciała. Po kilku minutach wybrałam. Nigdy nie miałam problemów z wybieraniem ubrań, zawsze dobierałam ubrania do mojego nastroju, oraz pod wybraną okazję. Żadko kiedy zakładam spódnice, ubieram je w tedy kiedy mam jakieś spotkanie, albo kupiłam nową i mnie bardzo urzekła. Okey, koniec wykładu o ubraniach. Czas wyruszać ( XD ). 

Kiedy już doszłam, wszyscy byli. Wszyscy spojrzeli na mnie, jak na jakąś dziwaczkę.
- Tini, zapomniałaś szminki! - powiedziała zdziwiona Mechi. Faktycznie o niej zapomniałam, a zawsze ją "nosiłam" na swoich ustach. 
- Kur... - spojrzeli na mnie wzrokiem "coś ty powiedziała?!". de - dokończyłam, a wszyscy zaczęli się śmiać. Najbardziej się śmiał Rugg, który trzymał coś w ręku. Podeszłam do niego. Okazało się, że tą rzeczą była moja szminka.
- Osz ty! Oddawaj. - zaczął uciekać, a ja go gonić. Jednak po kilku minutach, zrezygnowałam.
- Mechi, twój chłopak, jara się szminką. - położyłam rękę na jej ramieniu.
- Co? Jaki chłopak? - oczywiście genialna ja, musiała zapomnieć, że Rucedes ( no wiecie, Mercedes + Ruggero :D ) miał być tajemnicą.
- Ty i Ruggero ?! - spytał zdziwiony Jorge.
- Oj, zamknij się! - odwróciłam się na sekundkę do niego. - I, że ja będę musiała Cię całować. - powiedziałam z zawiedzeniem.
- No, wiesz. Miliony dziewczyn o mnie marzą. 
- Tak, tylko, że ja do nich nie należę. - zachichotałam.
- Tak, tak. Na pewno. 
- No, tak! 
- Mhm... Tak, już Ci wierzę.
- Jak ja Cię nienawidzę.
- Pożyjemy, zobaczymy. - powiedział tajemniczo.
- Dziwny jesteś.
- Amerykę odkryłaś! - powiedział Facundo.
- A co ja Kolumb jestem? - spytałam.
- Od dzisiaj tak. - powiedział ze śmiechem Rugg. Podeszłam do niego, i zabrałam mu szminkę.
- Dziękuję. - powiedziałam i kolejny raz podeszłam do Mercedes.
- Ludzie, zaczynamy. - przyszedł jeden z pracowników prze En Vivo. Wszyscy wyszliśmy na scenę i zaczęła się próba. Na koniec ( koniec z najgorszych końców ), musiałam się pocałować z małpą ( czyt. Jorge ).
- Boże, jak ja czasami nie na widzę tej pracy... - powiedziałam gdy byliśmy już blisko, bardzo blisko.
Jednak waćpan musiał postawić na swoim i mnie pocałować. Po kilku sekundach zapadła kurtyna. Szybko się od siebie oderwaliśmy. Usłyszeliśmy głośne brawa, kurtyna znowu się podniosła. Wszyscy zaczeli krzyczeć albo " Leonetta " lub " Jortini ". Boże, jakie oni mają wymysły. Jednak uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy widziałam tylu uśmiechniętych moich fanów.
- Kocham Was bardzo! Dziękuje! - krzyknęłam do mikrofonu.
- Jortini! Jortini! - nagle wszyscy zaczęli wykrzykiwać. Spojrzałam szybko w bok, stała tam organizatorka, napisała na jakimś kartonie : " No całujcie się no!". Szarpnęłam lekko Jorge i wskazałam palcem na kartkę. Chłopak spojrzał na mnie, złapał w talii, i przysunął do siebie. Nasze nosy się stykały, doskonale wodziałam każdy detal jego twarzy, jego zielone oczy w których szybko się było zatopić. Popatrzyłam na fanów, ich krzyk aż zagłuszał. Kolejny raz spojrzałam w jego oczy, a on mi. Nie potrzeba było czasu, żeby nasze usta się zetknęły. Odsuneliśmy się. W tłumie zobaczyłam dziewczynę, która płakała. Podeszłam do krańca sceny, żeby zejść. Poprosiłam fanów aby się odsuneli. Doszłam do tek dziewczyny i wyciągnęłam ją na scene. Zaczęła jeszcze bardziej płakać. Przytuliłam ją. Poprosiłam migowo, żeby zapadła kurtyna. Tak się stało. Mała blondynka zaczęła coś mówić, tylko nikt z nas nie wiedział co. Dziewczynka skapnęła się, że nic nie rozumiemy i powiedziała :
- Soy Amelka, soy pora Polonia. - Polska?! O boże, jak dawno tam nie byłam! - odezwała się Alba. - Alba, spytaj jej się jak ma na nazwisko, musimy zawołać jej mame. - Mio no yo tengo mama. - powiedziała smutno. Narwyraźniej tylko Alba coś zrozumiała, bo zaczęła coś z nią rozmawiać. - Poproście o panią Taroń. - powiedziała Alba. Podeszłam do jedynego działajągo jeszcze mikrofonu i poprosiłam po angielsku o kogoś od Amelki. Po chwili kobieta zgłosiła się do ochrony i szybko zabrała od nas Amelkę. Poszłam do mojej garderoby aby się przebrać w coś wygodniejszego. Po godzinnym odpoczynku zaczął się kolejny spektakl i znowu akcja się powtórzyła, tylko tym razen bez drugiego pocałunku i Amelki. - I jak Ci się podobało ? - spytał Jorge gdy byliśmy w drodze do hotelu. - Ale co ? - Tini to prawda, że chodzicie ? - spytała jakaś fanka. Pokiwałam przecząco głową. - Szkoda... Mogę z Wami zdjęcie ? - spytała i wyciągnęła aparat. Oboje przytakneliśmy energicznie głową. - No pocałunek. - powiedział gdy odeszliśmy od fanów. - Może być, ale strasznie zaśliniłeś mi usta. - przetarłam usta z obrzydzeniem. - No to fajnie. Bo ty całujesz świetnie. - Aha? Dzięki za info. - Nie ma za co. Tylko coś za coś. Musisz powiedzieć fanom, że ze sobą chodzimy. - Wal się! - Nie, to nie. Zobaczymy co powiesz teraz! - szybko mnie do siebie przycisnął i pocałował. Całowaliśmy siElę z pare dobrych minut, aż w końcu zabrakło mu powietrza. - Zwariowałeś?! - krzyknęłam. Jorge się troche speszył, dobrze, że byliśmy już w hotelu. - Sorry. - powiedział. - Nie, to ja przepraszam. Nie powinnam tak na Ciebie krzyczeć. Chciałeś dobrze. Dla siebie, ale dobrze. - chłopak uśmiechnął się lekko i odszedł. Sama zrobiłam tak samo. Poszłam jeszcze się wykąpać, i od razu położyłam się spać. Po chwili usnęłam.

 ***


Tak, były pocałunki Jortini. Cieszcie się ^^ . Następny rozdział to będzie sen Martiny :-D

piątek, 25 października 2013

Rozdział III

Następnego dnia... 
Martina

Kolejny dzień mijał tak, jak wczorajszy, przedwczorajszy, przed-przedwczorajszy. Powoli zaczyna mi się już to wszystko nudzić. Jednak wiem, że gdybym przestała to robić, to bym czuła pustkę w sercu, i długo bym tak nie pociągnęła. Zwłaszcza, gdybym musiała wyczytywać te wszystkie maile, tweety, krzyki typu " Martino, nie poddawaj się. Wiemy, że jesteś silną osobą." Tak zawsze mówiła mi rodzina, przyjaciele z dawnej szkoły. Tęsknie za nimi, ale oni pewnie sobie teraz myślą, że jestem jakąś zadufaną w sobie gwiazdeczką Disney`a tylko dlatego, że ich nie odwiedzam. Prawda jest taka, że nie mam na to czasu, a to próby, sesje, spotkania z fanami, producentami, a w końcu muszę też odpocząć, co mi się zdarza coraz rzadziej.  Jednak wiem, że zawsze chciałam i chcę być znana na całym świecie. Myślałam, że to będzie łatwe, że z dnia na dzień stanę się światową gwiazdą. Jednak te myśli były błędne. Coraz więcej czasu muszę się zajmować sprawami "biznesowymi". Zero życia prywatnego, ale kocham to co robię, kocham moich fanów, moich hackerów. Czasami mnie to wykańcza. Muszę wysłuchiwać, i sama mówić kłamstwa " Kocham Cię " do Diega, od Diega. Lubie go, ale nic po za tym. 
- Martina, jedziemy do hotelu. - z moich przemyśleń wyrwała mnie Cande.
- Cande! Jesteś! - rzuciłam jej się na szyje, ale po kilku sekundach zaczęły jej się uginać kolana, więc zaczęła mnie odpychać.
- Tak, we własnej osobie. No niby sobie jestem, ale wystąpić, nie wystąpię. - zesmutniałam.
- Szkoda. 
- No dobra, chodź, bo się spóźnimy. - pociągnęła mnie za nadgarstek.

- Wow. - powiedziałam na widok swojego pokoju hotelowego.
- Szkoda, że ja takiego nie mam. - usłyszałam zza pleców głos Ruggero. 
- Co ty tu robisz ? - spytałam zdziwiona.
- Mieszkam obok. - uśmiechnął się szeroko i wskazał na swoje drzwi.
- Załamka. 
- Nie przesadzaj. 
- Ja przesadzać ?! Pff... Chyba coś Ci się pomyliło! 
- Mhm... A! Wiem co Ci jeszcze bardziej poprawi humor!
- Już się boje... - westchnęłam.
- Tu mieszka Xabiani - wskazał drzwi na lewo od jego. - Tu Samuka z Facundo. - wskazał na drzwi na prawo od moich. - A tu Jorge. - wskazał na sufit.
- Co on na suficie mieszka? - zaśmiałam się, jednak po chwili usłyszałam śmiech R. i od razu skojarzyłam. - Nie! Ja się nie zgadzam! - zaczęłam chodzić po całym pokoju.
- Żegnam! - ukłonił się zabawnie i poszedł do swojego pokoju. Zaczęłam się rozpakowywać. Tak, genialnie, musiałam się pakować z nowo urządzonego mieszkania.

Zaraz nie wytrzymam! Głośniej się nie da !? - zaczęłam krzyczeć, ale i tak nie było tego słychać, bo genialne chłopaki zaczęły słuchać 4 różnych piosenek puszczonych na max. Zaczęłam szukać jakiejś wysokiej rzeczy. Znalazłam tylko jakiś mop. Zaczęłam walić nim w sufit, żeby waćpan Jorge raczył wyłączyć muzykę. Po kilku walnięciach ściszył. Teraz " tylko " te inne " mutanty ". Wyszłam z pokoju nawet go nie zamykając. Zaczęłam pukać po pokojach, lecz oni nie otwierali i coś mam przeczucie, że nawet nie zamierzają. Usłyszałam dźwięk windy. Stał tam Jorge. 
- Czemu chciałaś mi wyważyć podłogę? - spytał.
- A czemu ty chciałeś mi wywalić bębenki? 
- Ej, pierwszy zadałem pytanie!
- Ale dziewczyną się ustępuje! 
- Starszym się ustępuje!
- O boshe... Jeden rok różnicy mi wypominasz! 
- A ty mi to, że słuchałem sobie normalnie, jak każdy człowiek muzyki!
- Jak normalny człowiek ?! Normalny człowiek nie puszcza sobie muzyki na fulla bez powodu!
- No, ale ja puszczam! A jak widzisz jestem normalnym człowiekiem! Nie to co ty!
- Nie to co ja?! No to teraz jestem Jorge : Słucham muzyki na fulla, zmieniam dziewczyny jak skarpetki, i mam dwa metry wysokości!
- Tak?! To ja jestem Martina : O boziu! Jestem gwiazdką, i przeszkadza mi, że taki przystojny, utalentowany i cudowny Jorge słucha sobie muzyki! 
- Gdzie ty widzisz przystojnego i utalentowanego Jorge'a ?! Bo ja jakoś nie... Chyba masz przewidzenia!
- Teraz to przegięłaś!
- Niee. - śmiałam się.
- Dobra, daj spokój. Czytałaś zmianę scenariusza? Musimy się ca... całować. - to ostanie zdanie powiedział z obrzydzeniem.
- Co?! Ja nie chcę! Fujjj! 
- A bo myślisz, że ja chcę?!
- No, a kto by nie chciał?!
- Ja!
- No, ale ty się nie liczysz!
- Jeszcze raz! Jeszcze raz coś powiesz!...
- Mówię!
- Yh... Nie wiem jak ja z tobą wytrzymam dzień w dzień przez całe minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące!
- Uważaj, bo ta żyłka na czole zaraz Ci eksploduje!
- Dobra, idę spać! - skierował się do windy.
- A co mnie to obchodzi?!
- Idź dziecko spać!
- Ja Ci zaraz dam dziecko!
- Fajnie, zawsze chciałem mieć małego bobaska.
- To był sarkazm!
- Naprawdę? Nie wiedziałem! - powiedział z widocznym sarkazmem.
- Dobra, idź już sobie! - wepchnęłam go do windy. Wróciłam do pokoju, zadzwoniłam jeszcze do mamy i poszłam spać.

***
Tak, to co czytaliście to był rozdział. XD
A tak wgl. to fenk ju wery macz za komentarze do postem "Smutam". 
Rozdział był pisany, a gdy go skończyłam pisać,
to od razu dodaję < 3
Pisany był po 23 bo pani wena
raczyła dopiero teraz zagościć w mojej główce. :**
Ale i tak dobrze, że przyszła.
trochę przemyśleń i króciutka rozmowa Rugg z Tini ;D
No to do zoba ;3 

czwartek, 24 października 2013

Smutno.

Jest mi smutno, bo nie komentujecie. Naprawdę! 
Myślę nad tym, czy nie usunąć tego bloga!
 Nie mam motywacji, żeby dla kogoś pisać. :D





wtorek, 22 października 2013

Rozdział II

* Martina *
Przed chwilą skończyły się próby. Teraz siedzie z Mechi w naszym pokoiku i gadamy o... no gadamy praktycznie o wszystkim.
- Ej, a kiedy wy w końcu się pocałowaliście ? - spytałam biorąc łyka jeszcze ciepłej kawy.
- Pamiętasz wtedy co musiałam z nim zostać poćwiczyć scenę ? No, to wtedy.
- I co tak nagle się pocałowaliście ?
- Nie. Bo ta scena była z pocałunkiem. No i scena skończyła się na beso, no i gdy się skończyliśmy całować to się jeszcze raz pocałowaliśmy. Tak na serio to nie wiem czemu. Jakoś tak samo wyszło. Ale nie mów nikomu. - opowiedziała mi wszystko.
- Oooo, jak słodko. Też bym chciała mieć chłopaka, no ale nie mam czasu. - zazdrościłam Mechi.
- Oj, nie przesadzaj. Kiedyś i na Ciebie przyjdzie czas.
- Taa, tylko ja bym chciała, już ten czas.
- Tini... - westchnęła.
- Tak, wiem. Kiedyś na pewno przyjdzie ten czas. - Mechi gdy usłyszała swój cytat uśmiechnęła się.
Do naszego pokoiku wszedł Diego.
- Trzymaj, i trzymaj. - rzucił nam kluczyki.
- Do czego to ? - spytałam biorąc kluczyki do ręki.
- Do pokojów, będziemy w nich mieszkać przez En Vivo, kiedy będzie tutaj. - powiedział.
- Okey.
- No. To ja już.. ten... no... pójdę. - powiedział z przerwą pomiędzy niektórymi wyrazami.
- Taa. - powiedziałam tuż przed jego wyjściem. Diego wyszedł.
- Jaki masz numer ? - spytałam.  
-  Dwieście osiemnaście.A ty ?
-  Dwieście sześćdziesiąt dziewięć. Szkoda, że nie mamy pokoju obok siebie. - westchnęłam.
- No. 
- Obym nie mieszkała blisko chłopaków....
- Ja też nie chce. Boże, nie wytrzymałabym z nimi.
- Ale gdybyś miała mieszkać koło Ruggero to byś skakała z radości.
- Oj, tam. Ale to inna sprawa. - machnęła ręką na co ja się zaśmiałam.
- Dobra, ja ledze na nową chatę, jedziesz ze mną ? - wstałam.
- Nie dzięki, muszę jeszcze jechać do lekarza z mamą, znowu się źle czuje. - posmutniała.
- No okey, pozdrów ją ode mnie. Pa.
- Pa.


- Ej, dostaliście kluczyki ? - spytałam przechodzących chłopaków.
- Taa. Jaki masz numer ? - spytał Jorge.
- [...] . A ty ? 
- Dwieście siedemdziesiąt dziewięć. - odpowiedział.
- A wy jakie macie ? - zwróciłam się na chłopaków.
- [...] - odpowiedzieli.
- Co ? Ja nie chce mieszkać tak blisko Was!
- Niestety, takie życie. - zaśmiał się Rugg.
- Tak? A wiecie, że Wasz wierny przyjaciel Ruggero, i M... - nie dokończyłam bo R. zasłonił mi usta.
- Ani mi się waż! - szepnął mi do ucha. Chciałam się „uwolnić”, więc ugryzłam go w palec.
- Ałł. - szybko zabrał rękę.godzi
- Wiedz, że nie powiedziałam im tylko dlatego, że ta dziewczyna jest moją przyjaciółką. - zwróciłam się do R. i odeszłam.

Weszłam do swojego mieszkania.
- Wow, nieźle tu. - powiedziałam sama do siebie. Jednak zapomniałam, że w mieszkaniu był również mój architekt.
- Dziękuje, to był zaszczyt pracować dla kogoś takiego jak pani. - powiedział.
- Oj, niech pan przestanie. Jestem normalną dziewczyną, która chce coś zmienić w swoim życiu.
- No dobrze, ja już pójdę. Niech pani rozejrzy się jeszcze, i później zadzwoni. - architekt wyszedł. Postanowiłam zrobić tak jak mi radził architekt. [ FILMIK DO MIESZKANIA ]. Wszystko było urządzone świetnie, tak jak chciałam. Nawet były już moje rzeczy. Dziwne... Gdy już obejrzałam wszystko postanowiłam zadzwonić do architekta. Po skończonej rozmowie zadzwoniłam do mamy, że już mieszkanie jest gotowe.
- [...] To kiedy się wprowadzasz ? 
- Mamo! Aż tak szybko chcesz się mnie pozbyć ? 
- No tak, ojciec chce mieć nową siłownie, i wypadło na twój pokój.
- Co ?! Ja się nie zgadzam!
- Niestety...
- A tak na serio, ta ja już dzisiaj tu nocuje. Ale nie na długo, jutro już muszę być w hotelu.
- Dobra, ja kończę. Muszę wyjść z TWOIM psem.
- Oj, tam. Dobra ja też już kończę. Rozłączyłam się. Czas zadzwonić do Mechi. I tak minęła godzina naszej rozmowy, kiedy przypomniało mi się, że muszę jeszcze zrobić sobie kolację, co nie jest moją mocną stroną. Powiedziałam Mechi, że muszę już kończyć, i poszłam zrobić sobie kolację. Postanowiłam, że zrobię sobie kanapki z dżemem. Ta... Jedyna „potrawa” jaką umiem robić. Muszę przyznać, że ten dżem już mi się dawno przejadł.

***
Hej!
 Jak pewnie widzicie, Martina jest zua, bo dżem jej się przejadł :3 
No, rozdział. Ta, chciałabym. 
No więc ,, to coś" pisane była w całości dzisiaj, bo miałam dopływ weny :D
Nie wiem kiedy next. 
Ale wiem CHYBA co w nim będzie, ale nie powiem :3
Bo po co ? :D
Tak to mi czytać nie będziecie ;3
A i tak mało osób komentuje. ( tak, smutam :p )
Jak pewnie widzieliście, albo nie ( xd )
zrobiłam filmik z jej mieszkaniem :D
Czyli inaczej :
jakieś coś zrobione w edytorze Youtube :D
Nudziło mi się więc jest! :3
Bay ! :**

niedziela, 20 października 2013

Rozdział I

Martina przeciągnęła się leniwie na swoim wielkim łóżku. Spojrzała na godzinę, była 5:00. Dziewczyna powolnie wstała i spojrzała w lustro. Jak każda dziewczyna nie wyglądała za dobrze rano. Tini wolnym krokiem podeszła do drzwi które łączyły jej pokój z jej łazienką i otworzyła je. Martina wzięła prysznic, po czym owinęła się w ręcznik i wróciła do pokoju. Dziewczyna otworzyła swoją wielką szafę i zaczęła wybierać ciuchy. Po kilku minutach dziewczyna wybrała. Nagle do pokoju wtargnął Francisco.
- Puka się ! - podniosła głos na brata.
- Ta... Ehhe... A dla kogo ty się tak stroisz, co ? - spytał pokazując na ubrania Martiny. - Dla Diego ? -
poruszył śmiesznie brwiami.
- A co Cię to obchodzi ? - spytała wstając.
- Bo, jesteś moją malutką, słodziutką siostrzyczką. - pociągnął ją z policzek.
- Dobra, weź wyjdź. - walnęła go w rękę która przed chwilą dotykała jej policzka.
- Ał ! - krzyknął Fran. Martina uśmiechnęła się na wieść, że brata boli, jednak i tak go kochała.
- A teraz wyjdź. - popchnęła go w stronę drzwi, a on wyszedł. Martina wróciła do swojej łazienki i ubrała się. Tini spojrzała w lustro, i uznała, że musi się pomalować, więc wyciągnęła wszystkie potrzebne jej kosmetyki, i umalowała się. Dziewczyna zeszła na dół, wzięła szybko jabłko, i wyszła. Gdy Martina wyszła, wsiadła do swojego BMW i pojechała do budynku w którym znajdowały próby.


Dziewczyna weszła do swojej garderoby, gdzie znajdowała się już Mechi.
- Hej. - ziewnęła Lambre.
- No hej. - powiedziała uśmiechnięta Martina.
- A co ty taka uśmiechnięta ? - spytała Mercedes.
- Co już uśmiechniętą być nie można ? Po prostu podenerwowałam trochę Frana i dlatego. - usiadła na skórzanym fotelu. Po sekundzie do ich „pokoju” wszedł zdenerwowany Facundo.
- Chodźcie, Candelari coś się stało. - dziewczyny bez zastanowienia wyszły i popędziły w stronę sceny. Zastały tam ledwie widoczną, masującą się po kostce Cande i w okół niej wszystkich, którzy byli świadkiem. Dwie przyjaciółki szybko do nich dołączyły.
- Co Ci się stało ? - spytały razem.
- Przewróciłam się, i no chyba zwichnęłam sobie kostkę. - Cande powiedziała z przerwami równocześnie masując się po obolałej kostce.
- Dobra, jedziemy do szpitala. - postanowiła Martina.


-Co z nią doktorze ? - spytała Martina.
- No więc tak. Pani Molfese zwichnęła sobie kostkę i niestety, ale nie będzie mogła wystąpić na najbliższym koncercie. - odpowiedział. W jednej sekundzie wszyscy stali się jeszcze bardziej smutni niż byli. - Można autograf dla córki ? - spytał z wyciągniętą kartką i długopisem.
- Tak oczywiście. - Martina podpisała się.
 - A kiedy będzie mogła wyjść ? - spytał Nico.
- Najprawdopodobniej za jakieś półgodziny, musimy jeszcze jej założyć bandaż. - powiedział.
- A można do niej wejść ? - zapytała Mechi.
- Tak, oczywiście. - powiedział i odszedł. W jednej chwili wszyscy wepchnęli się do pokoju gdzie leżała Cande.
- Co Wam mówił ? - spytała Cande gdy tylko grupa weszła. Mi nic nie chciał powiedzieć.
- Mówił, że [...]. - opowiedziała Tini. Cande posmutniała na wieść, że nie będzie mogła wyjść na scenę.
- A kto mnie zastąpi ? - spytała Candelaria, a wszycsy popatrzyli na siebie.
- Cholera. - powiedziała Martina. Candelaria spojrzała na nią dziwnie.
- Nie powiedzieliśmy nikomu, że tu jesteśmy. - Lodovica uprzedziła pytanie Candelari.
- Zadzwonię tam. - powiedział Jorge i wyszedł.
- I co ? - spytał Facundo gdy Jorge już wrócił.
- Mamy tam jak najszybciej jechać. - odpowiedział mu.
- No, ale nie zostawimy tak Cande samej. - powiedziała Martina.
- Jedźcie, zadzwoni potem po siostrę. - powiedziała Cande.
- Okey. - powiedziała Martina. Paa. - machnęła ręką na pożegnanie i wyszła, a pozostali za nią.

- Gdzie wy do cholery byliście ? - krzykneła gdy tylko ich zobaczyła organizatorka całego En Vivo, Agustina.
- Musieliśmy zawieść Cande do szpitala. - wytłumaczyła Lodovica.
- Wszyscy ?! - spytała zdziwiona, starsza kobieta.
- No, tak. - powiedzieli wszyscy.
- Dobra, nie ważne. Gdzie ona jest ? - spytała.
- No w szpitalu, nie wystąpi na najbliższym koncercie. - powiedział Facundo.
- Co ? Już do niej dzwonie. - powiedziała kobieta i odeszła trochę od przyjaciół Cande.
- I co teraz ? - spytał Facundo.
- A co ma być ? - spytał Samuka a Facundo sam nie wiedział, jakiej odpowiedzi oczekiwał i wzruszył ramionami.
- Słuchajcie. - wróciła organizatorka. - Candelaria nie będzie mogła wystąpić, więc musicie jakoś uzupełnić tą część w których ona będzie śpiewała. - dokończyła. - A teraz do roboty! - krzyknęła i poszła.



Tak, wiem. Nudny. Ale później akcja się będzie rozkręcać ! 
Dziękuje za 1 obserwatora i 9 komentarzy pod prologiem ! < 33
Z obserwatorami mam problem, bo gadżet nie chce mi się dodać. : (
Wiecie może co zrobić ? 
A i mam pytanie zrobić Facundolarię czy Falbę ? :D
Bo nie wiem. :D
Przepraszam, że nie dodałam wczoraj rozdziału, ale nie miałam czasu, żeby pisać : /
Wybaczycie ? :D 









czwartek, 17 października 2013

Prolog

Martina Stoessel - gdzie się nie powie tego nazwiska, nastolatki będą doskonale wiedziały o kogo chodzi. Tini jest najpopularniejszą aktorką w południowej Ameryce. Jej debiutem jest serial Violetta. Jednak ten się jeszcze nie zakończył. Dziewczyna ma 20 lat, jeszcze większe ambicje, i mnóstwo fanów na całym świecie. Dziewczyna ma swój własny fandom - Tinistas. Nigdy nie odmawia fanom. Właśnie ekipa jest w przygotowaniach do swojej pierwszej trasy koncertowej. Producenci każą jej udawać, że spotyka się z Diego. Martina jest bardzo wrażliwą dziewczyną.  Dla niej pieniądze nie mają znaczenia. Jej najlepszą przyjaciółką jest Mercedes. Mają wspólną garderobę. Ogólnie ekipa traktuje się jak rodzinę. Dziewczyna ma starszego brata - Francisco i psa - Bastiego. Tini mieszka nadal z rodzicami i bratem. Dziewczyna na nic nie ma czasu, czasami tylko obejrzy odcinki Violetty, aby sprawdzić co musi jeszcze poprawić. Tini jest w trakcie urządzania swojego mieszkania. Martina bardzo trudno znosi rozłąkę z rodzicami, ale chce już być samodzielna i mieszkać sama.


***
No to taki prolog ^.^ Krótki, wiem. Ale nie chce Wam więcej zdradzać. Rozdział pierwszy już się pisze, więc... czekajcie ! :D Wiem, że zaraz będą komentarze typu " Będzie Jortini ? ", ale ja Wam już teraz odpowiadam co będzie, to będzie, zależy jakie będę miała natchnienie :D Zaraz będzie połowa prologu, więc, baj! :D
Bailey