- Ta... Ehhe... A dla kogo ty
się tak stroisz, co ? - spytał pokazując na ubrania Martiny. - Dla
Diego ? -
poruszył śmiesznie brwiami.
- A co Cię to obchodzi ? -
spytała wstając.
- Bo, jesteś moją malutką,
słodziutką siostrzyczką. - pociągnął ją z policzek.
- Dobra, weź wyjdź. - walnęła
go w rękę która przed chwilą dotykała jej policzka.
- Ał ! - krzyknął Fran.
Martina uśmiechnęła się na wieść, że brata boli, jednak i tak go kochała.
- A teraz wyjdź. - popchnęła
go w stronę drzwi, a on wyszedł. Martina wróciła do swojej łazienki i ubrała
się. Tini spojrzała w lustro, i uznała, że musi się pomalować, więc wyciągnęła
wszystkie potrzebne jej kosmetyki, i umalowała się. Dziewczyna zeszła na dół,
wzięła szybko jabłko, i wyszła. Gdy Martina wyszła, wsiadła do swojego BMW i
pojechała do budynku w którym znajdowały próby.
Dziewczyna weszła do swojej garderoby, gdzie
znajdowała się już Mechi.
- Hej. - ziewnęła Lambre.
- No hej. - powiedziała
uśmiechnięta Martina.
- A co ty taka uśmiechnięta ? - spytała Mercedes.
- Co już uśmiechniętą być nie można ? Po prostu podenerwowałam trochę Frana i dlatego. - usiadła na skórzanym fotelu. Po sekundzie do ich „pokoju” wszedł zdenerwowany Facundo.
- Chodźcie, Candelari coś się stało. - dziewczyny bez zastanowienia wyszły i popędziły w stronę sceny. Zastały tam ledwie widoczną, masującą się po kostce Cande i w okół niej wszystkich, którzy byli świadkiem. Dwie przyjaciółki szybko do nich dołączyły.
- Co Ci się stało ? - spytały razem.
- Przewróciłam się, i no chyba zwichnęłam sobie kostkę. - Cande powiedziała z przerwami równocześnie masując się po obolałej kostce.
- Dobra, jedziemy do szpitala. - postanowiła Martina.
-Co z nią doktorze ? - spytała Martina.
- No więc tak. Pani Molfese zwichnęła sobie kostkę i niestety, ale nie będzie mogła wystąpić na najbliższym koncercie. - odpowiedział. W jednej sekundzie wszyscy stali się jeszcze bardziej smutni niż byli. - Można autograf dla córki ? - spytał z wyciągniętą kartką i długopisem.
- Tak oczywiście. - Martina podpisała się.
- A kiedy będzie mogła wyjść ? - spytał Nico.
- Najprawdopodobniej za jakieś półgodziny, musimy jeszcze jej założyć bandaż. - powiedział.
- A można do niej wejść ? - zapytała Mechi.
- Tak, oczywiście. - powiedział i odszedł. W jednej chwili wszyscy wepchnęli się do pokoju gdzie leżała Cande.
- Co Wam mówił ? - spytała Cande gdy tylko grupa weszła. Mi nic nie chciał powiedzieć.
- Mówił, że [...]. - opowiedziała Tini. Cande posmutniała na wieść, że nie będzie mogła wyjść na scenę.
- A kto mnie zastąpi ? - spytała Candelaria, a wszycsy popatrzyli na siebie.
- Cholera. - powiedziała Martina. Candelaria spojrzała na nią dziwnie.
- Nie powiedzieliśmy nikomu, że tu jesteśmy. - Lodovica uprzedziła pytanie Candelari.
- Zadzwonię tam. - powiedział Jorge i wyszedł.
- I co ? - spytał Facundo gdy Jorge już wrócił.
- Mamy tam jak najszybciej jechać. - odpowiedział mu.
- No, ale nie zostawimy tak Cande samej. - powiedziała Martina.
- Jedźcie, zadzwoni potem po siostrę. - powiedziała Cande.
- Okey. - powiedziała Martina. Paa. - machnęła ręką na pożegnanie i wyszła, a pozostali za nią.
- Gdzie wy do cholery byliście ? - krzykneła gdy tylko ich zobaczyła organizatorka całego En Vivo, Agustina.
- Musieliśmy zawieść Cande do szpitala. - wytłumaczyła Lodovica.
- Wszyscy ?! - spytała zdziwiona, starsza kobieta.
- No, tak. - powiedzieli wszyscy.
- Dobra, nie ważne. Gdzie ona jest ? - spytała.
- No w szpitalu, nie wystąpi na najbliższym koncercie. - powiedział Facundo.
- Co ? Już do niej dzwonie. - powiedziała kobieta i odeszła trochę od przyjaciół Cande.
- I co teraz ? - spytał Facundo.
- A co ma być ? - spytał Samuka a Facundo sam nie wiedział, jakiej odpowiedzi oczekiwał i wzruszył ramionami.
- Słuchajcie. - wróciła organizatorka. - Candelaria nie będzie mogła wystąpić, więc musicie jakoś uzupełnić tą część w których ona będzie śpiewała. - dokończyła. - A teraz do roboty! - krzyknęła i poszła.
- Chodźcie, Candelari coś się stało. - dziewczyny bez zastanowienia wyszły i popędziły w stronę sceny. Zastały tam ledwie widoczną, masującą się po kostce Cande i w okół niej wszystkich, którzy byli świadkiem. Dwie przyjaciółki szybko do nich dołączyły.
- Co Ci się stało ? - spytały razem.
- Przewróciłam się, i no chyba zwichnęłam sobie kostkę. - Cande powiedziała z przerwami równocześnie masując się po obolałej kostce.
- Dobra, jedziemy do szpitala. - postanowiła Martina.
-Co z nią doktorze ? - spytała Martina.
- No więc tak. Pani Molfese zwichnęła sobie kostkę i niestety, ale nie będzie mogła wystąpić na najbliższym koncercie. - odpowiedział. W jednej sekundzie wszyscy stali się jeszcze bardziej smutni niż byli. - Można autograf dla córki ? - spytał z wyciągniętą kartką i długopisem.
- Tak oczywiście. - Martina podpisała się.
- A kiedy będzie mogła wyjść ? - spytał Nico.
- Najprawdopodobniej za jakieś półgodziny, musimy jeszcze jej założyć bandaż. - powiedział.
- A można do niej wejść ? - zapytała Mechi.
- Tak, oczywiście. - powiedział i odszedł. W jednej chwili wszyscy wepchnęli się do pokoju gdzie leżała Cande.
- Co Wam mówił ? - spytała Cande gdy tylko grupa weszła. Mi nic nie chciał powiedzieć.
- Mówił, że [...]. - opowiedziała Tini. Cande posmutniała na wieść, że nie będzie mogła wyjść na scenę.
- A kto mnie zastąpi ? - spytała Candelaria, a wszycsy popatrzyli na siebie.
- Cholera. - powiedziała Martina. Candelaria spojrzała na nią dziwnie.
- Nie powiedzieliśmy nikomu, że tu jesteśmy. - Lodovica uprzedziła pytanie Candelari.
- Zadzwonię tam. - powiedział Jorge i wyszedł.
- I co ? - spytał Facundo gdy Jorge już wrócił.
- Mamy tam jak najszybciej jechać. - odpowiedział mu.
- No, ale nie zostawimy tak Cande samej. - powiedziała Martina.
- Jedźcie, zadzwoni potem po siostrę. - powiedziała Cande.
- Okey. - powiedziała Martina. Paa. - machnęła ręką na pożegnanie i wyszła, a pozostali za nią.
- Gdzie wy do cholery byliście ? - krzykneła gdy tylko ich zobaczyła organizatorka całego En Vivo, Agustina.
- Musieliśmy zawieść Cande do szpitala. - wytłumaczyła Lodovica.
- Wszyscy ?! - spytała zdziwiona, starsza kobieta.
- No, tak. - powiedzieli wszyscy.
- Dobra, nie ważne. Gdzie ona jest ? - spytała.
- No w szpitalu, nie wystąpi na najbliższym koncercie. - powiedział Facundo.
- Co ? Już do niej dzwonie. - powiedziała kobieta i odeszła trochę od przyjaciół Cande.
- I co teraz ? - spytał Facundo.
- A co ma być ? - spytał Samuka a Facundo sam nie wiedział, jakiej odpowiedzi oczekiwał i wzruszył ramionami.
- Słuchajcie. - wróciła organizatorka. - Candelaria nie będzie mogła wystąpić, więc musicie jakoś uzupełnić tą część w których ona będzie śpiewała. - dokończyła. - A teraz do roboty! - krzyknęła i poszła.
Tak, wiem. Nudny. Ale później akcja się będzie rozkręcać !
Dziękuje za 1 obserwatora i 9 komentarzy pod prologiem ! < 33
Z obserwatorami mam problem, bo gadżet nie chce mi się dodać. : (
Wiecie może co zrobić ?
A i mam pytanie zrobić Facundolarię czy Falbę ? :D
Bo nie wiem. :D
Bo nie wiem. :D
Przepraszam, że nie dodałam wczoraj rozdziału, ale nie miałam czasu, żeby pisać : /
Wybaczycie ? :D
Genialny<3333
OdpowiedzUsuńDodasz w późniejszych rozdziałach Pabla(Tomasa) ?
Czekam na next:p
Zapraszam do mnie:D
Supcio <3
OdpowiedzUsuńTak poza tym to nie jest wcale taki nudny :)
Rozdział nie jest nudny, mi się podobał :D
OdpowiedzUsuńAjj, Cande nie może śpiewać :/
Ja tam wolę Falbę, ale mi obojętnie :)
Wole Falbe, ale Twój wybór! A rozdział ciekawy!!
OdpowiedzUsuń