- Skąd ty tu się znalazłeś? - spytałam. Strasznie bolała mnie głowa. Kolejny raz - wina alkoholu.
- Możesz mi podziękować.
Siedziałam z tyłu, obok Frana, więc zobaczyłam w lusterku twarz Jorge.
- A z jakiego to powodu? - wkurzonym wzrokiem spojrzałam na brata.
- Zadzwonił do mnie, że tańczysz sobie na blacie.
- Mówiłeś coś rodzicom ? - spytałam. Pomimo swojej pełnoletności, miałabym przechlapane. Rodzoce ciągle mnie traktują jak mała dziewczynkę.
- Mamie, nie. Tata wyjechał do Amsterdamu. Zostawił mamę, nawet nie próbował jej przepraszać. - oznajmił.
- To o to wtedy oni do Ciebie dzwonili... - odezwał się Jorge.
- Weź się zamknij.
- Nie. - zaśmiał się cicho.
- Boże, co Ci szkodzi. Jesteś pojebany, mam Cię dość. - wysiadłam z auta i zaczęłam iść w nieznaną mi stronę. Zrozumiałam co zrobiłam. Przecież jestem wzorem małych dziewczynek, a takie numery odstawiam. Popełniłam wielki błąd tańcząc, ubierając się tak. Kurde, po co ja to robiłam ?! Jestem głupia. Po co mi to było do szczęścia. Dlaczego chciałam udowodnić Jorge, że nie obchodzą mnie paparazzi. Może i wypiłam trochę, miałam kaca, nadal mam, ale dlaczego byłam, aż tak głupia ?! Usiadłam na ławce, podkuliłam nogi i siedziałam tak z pół godziny i rozmyślałam nad tym co wcześniej. Poczułam czyjś dotyk na ramieniu. I perfumy. Te perfumy poczułby nawet, człowiek bez węchu.
- Czego chcesz ? - spytałam oschle.
- Zawieść Cię do domu. - usiadł obok mnie.
- Po co ? Poradzę jakoś sobie.
- Taa, właśnie widzę jak sobie radzisz.
- Oj, cicho bądź. Nie chce z nikim gadać.
- Ale ze mną będziesz musiała. - odwróciłam głowę w jego stronę i zmarszczyłam brwi. - Francisco mi kazał Cię zawieść, bo na niego czekała Maria.
- Skoro już nie mam innego wyjścia... - westchnęłam. Wstaliśmy i ruszyliśmy swoje cztery litery do samochodu. Jechaliśmy w ciszy, leciała tylko muzyka. Po około 20-minutowej jeździe samochodem i dotarciem pod mój apartament wysiadłam. Coś mi nie pasowało, było mi lekko. Skojarzyłam, że nie mam torebki, co wiązało się również z brakiem kluczy.
- Jorge. - zaczęłam pukać w okno od samochodu. Od razu otworzył, spojrzał na mnie zdziwiony. - Nie mam kluczy.
- Wsiadaj. Jedziemy do mnie. - coś kliknął, że drzwi pasażera się otworzyły. Wsiadłam i zapięłam pasy.
- Dzięki. - powiedziałam na co on się lekko uśmiechnął. Dojechaliśmy tam, po nawet długiej drodze, podczas której nie rozmawialiśmy wcale. Otworzył drzwi. Jego dom był duży, bardzo duży.
***
Hej, rozdział, a raczej połowa, jest dzisiaj. Nie wiem czy dodam coś w sb, bo jakoś
nie mam weny. I jestem smutna, bo Ag. z te-fazer-feliz odchodzi. Jej Cares był cudowny,
mimo, że jestem za Caxi :D * lecą hejty *
Zadawajnie pytania w zakładce :D
Nie chce mi się pisać, więc nara :****