sobota, 9 listopada 2013

Rozdział V

** Sen Martiny **
 Obudziłam się. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - w drzwiach stanął Fran.
- Ubierz się i zejdź na dół. Czekają tam. - powiedział i wyszedł. O co mu chodziło? Kto to czekał? Postanowiłam nie zastanawiać się nad tym, tylko ubrać się i zejść. Na dole stało kilku lekarzy.
- Kim panowie są? - zapytałam.
 - Jesteśmy lekarzami, przyjechaliśmy na życzenie pani Mariany. - odpowiedział jeden z nich. Zdziwiłam się tym, po co mama prosiła o przyjazd lekarzy.
- A po co ? - spytałam.
- Musimy zbadać panią Martinę. - odezwał się inny głos, trochę przypominał jakiś głos, tylko nie wiem jaki.
- To ja. - spojrzeli na mnie dziwnie, a ja na nich pytająco.
- Widać, że pani stan się na prawdę poprawił. - powiedział ten sam głos.
- O co panu chodzi?
- Nie pamięta pani? - powiłam przecząco głową. Jest pani chora, nie odkryliśmy jeszcze na co. - odpowiedział. Zatkało mnie. Zawsze byłam zdrowa, w życiu anginy nie miałam.
- I co teraz?
- Na razie może pani zostać w domu, ale za kilka dni lub tygodni może się pani stan pogorszyć, i będzie pani musiała jechać do szpitala.
- Dobrze, a teraz mogą państwo już wyjść. - podeszłam do drzwi o otworzyłam je. Po krótkiej chwili wyszli.
- Co chcesz zrobić? - spytał mój brat. Wzruszyłam ramionami.
- Muszę się przejść. - oznajmiłam. Wzięłam swoją torebkę i wyszłam. Po kilku minutach zaczął padać deszcz. Nie chciałam moknąć, więc schowałam się pod drzewo. Na co mogę być chora? Czemu akurat ja? Nie mam nawet... Niczego nie mam. Niczego w życiu nie osiągnęłam. Nie mam chłopaka. Nie miałam. Nie mam przyjaciół. Nigdy nie mogłam ich mieć. Bałam się wychodzić do ludzi, po śmierci ojca, zamknęłam się w sobie. Nie byłam tą małą, ciągle uśmiechniętą Martiną. Byłam inna niż wszystkie dziewczynki w moim wieku, jedne ubierały kolorowe spódniczki - ja czarne spodnie. Usłyszałam głos:
- Panno Stoessel, nie może pani się przeziębić! - ujrzałam człowieka ubranego w biały, lekarski fartuch. Kojarzyłam go skądś. Po sekundzie skojarzyłam, że to on był jednym z lekarzy w moim domu. Po chwili mężczyzna podszedł. Nie był stary, ale nie miał też 18-tu lat. Wyglądał tak jak na mój wiek. ( 23 lata )
- Bo co?! I tak nigdy nic nie osiągnęłam! Nigdy nic nie miałam! - zaczęłam krzyczeć, równocześnie płacząc. Musiałam usiąść. Oparłam się o pień drzewa i zsunęłam się. Lekarz usiadł obok mnie. 
- Nie możesz się poddawać. Musisz walczyć. - odwróciłam głowę w jego stronę. - Jorge. - uprzedził moje pytanie.
- Ty już wiesz jak mam na imię. - lekko się uśmiechnęłam, ale zaraz uśmiech spadł mi z twarzy. Jorge wytarł łzę, która nadal płynęła po moim policzku. Nasze twarze były bardzo blisko siebie. Tak blisko, że przerażająco jak na osoby, które się poznały ledwie 5 minut temu.
- Jorge?! - powiedziała głośno jakaś blondynka. Natychmiast z Jorge'em wstaliśmy. 
- Stephie, to nie tak. To moja pacjentka. - próbował się tłumaczyć.
- Ta, uważaj, bo Ci uwierzę! To jest zwykła... - nie usłyszałam dalej, uciekłam. Biegłam i cały czas myślałam o Jorge, o jego zielonych oczach, o jego ustach, które były tak blisko moich. Czy ja się zakochałam? Nie wiem, nigdy nie doświadczyłam tego uczucia. Usłyszałam wołanie mojego imienia. Odwróciłam się, nikogo tam nie widziałam. Obudziłam się.

***
Fajnie, przez tyle, co mnie nie było nic nie pisałam, a jak dzisiaj się zebrałam to cały rozdział napisałam XD
Dziękuje za tyle nominacji do LBA :3
Niedługo powinnam to ogarnąć i napisać :D
Tini oczywiście z Jorge :D
Sen Ale nie myślcie, że od razu będzie taka sielanka:D
Poczekacie sb trochę na Jortini :D
Zua ja :** Do następnego, który nie w
iem kiedy będzie. 
Zapewne w tygodniu :D



3 komentarze:

  1. Uuuu!!! Suuper sen! Jeju, jakie Jortini ♥ I końcówka, eh, Stephie. Chociaż Jorge lekarzem XD
    Czekam na next, ale plose, dodaj go szybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super;-)
    Tini śnił się Jorge, ale nie wyobrażam sobie go jakoś w fartuchu lekarza:-)
    Czekam na next<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuu Jorge lekarzem ?? No to musi być coś że śni o nim . Tini sie zakochała!! Tini sie zakochała!!.... Haha
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń