poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział VI

*Martina*
Sama nie wiem, czy mój sen miał mnie odstraszyć od Jorge, czy śnił mi się, bo się w nim zakochałam. Ej! Co? Ja się w nim nie zakochałam! Chyba. Dzisiaj kolejny dzień spektaklu. Kolejny pocałunek. Nie wiem co mam robić. Muszę udawać, że chodzę z Diego, równocześnie całując się z Jorge. Już mam dość tego, że obcy ludzie robią mi scenariusz życia. Chce być odpowiedzialna za to co robię, i chcę móc robić to co chcę. Jest 7:00 za pół godziny muszę być na próbie. Moment! Za ile? Pół godziny?! Nie zdążę! Szybko ubrałam się w to. Żeby nie tracić czasu na makijaż, założyłam okulary przeciwsłoneczne. Szybkim krokiem wyszłam i zamknęłam drzwi. Przed wyjściem czekali ochroniarze, pod ich obecnością wyszłam niezauważalnie. Wsiedliśmy do samochodu i po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Próbowałam unikać Jorge, z nikim nie rozmawiałam, byłam prawie nie obecna. Szłam do garderoby mojej i Mechi, ale ktoś mnie zatrzymał.
- Martina, zaczekaj. Czemu mnie unikasz ? - spytał głos. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego przyjaciela. Tego, z którym wczoraj się całowałam.
- Jorge, chce zapomnieć. - oznajmiłam.
- Czemu ? - widać było, że był zdziwiony. Nie wiedziałam co powiedzieć, jak mu to wytłumaczyć. W pierwszej myśli chciałam mu opowiedzieć mój sen, ale znalazłam lepsze rozwiązanie.
- Nie chce psuć naszej przyjaźni. - skłamałam. - Bo my się przyjaźnimy, nie ?
- Tak, tak. - po jego słowach nastała cisza, którą przerwał mój telefon. Odebrałam.
- Martina, musimy Ci coś powiedzieć. - usłyszałam głos moich rodziców. - Rozwodzimy się. - powiedzieli i rozłączyli się. To jakiś żart? Przecież dzisiaj nie 1 kwietnia! Nie, to nie może być prawda. Przecież nic się pomiędzy nimi nie działo, chyba. Zawsze byli wzorowym małżeństwem. Cały czas trzymałam telefon przy uchu, jakbym chciała usłyszeć jeszcze coś.
- Coś się stało ? - spytał.
- Tak, Jorge. Bardzo dużo się stało. - powiedziałam i schowałam się do garderoby. Po chwili przyszła Mechi. Widziała, że coś się stało. Nie pytała co, tylko przytuliła mnie. Właśnie to w niej lubiłam, nie wypytywała się mnie bez sensu, tylko od razu pomagała.
- Dzięki. - powiedziałam uśmiechając się lekko.
- Tini, zaraz występ. - powiedziała. Spojrzałam na zegarek. Za godzinę pierwszy występ.
- Idę już się przygotować. - powiedziałam i wyszłam.

Za chwilę znowu ten cholerny pocałunek. Najgorsze jest to, że to Violetta musi całować Leona, a nie na odwrót. Zamknęłam oczy, i zrobiłam to co jest w scenariuszu. Szybko zapadła kurtyna. Oderwaliśmy się od siebie i poszliśmy w dwie różne strony. Odbyło się jeszcze zakończenie i zeszliśmy ze sceny już na dobre. To był ostatni koncert w Buenos Aires. Dopiero w piątek jedziemy do Santa Fe. 4, prawie 5 dni bez całowania Jorge.
- Kochani, jutro impreza u mnie na zakończenie En Vivo w Buenos! - ogłosiła Lodo. Nie mogę tam pójść. Nie po rozwodzie rodziców. Gdybym musiała to przesiedziałabym tam cały dzień i noc, żeby dowiedzieć się dlaczego postanowili się rozwieść.
- Lodo, wielkie sory, ale nie przyjdę. - powiedziałam.
- Czemu ? - spytała.
- Sprawy rodzinne. - odpowiedziałam i poszłam się przebrać. Założyłam swoje ciuchy i ruszyłam w stronę wyjścia. Oczywiście musieli czekać ochroniarze. Tym razem nie obyło się bez autografów i zdjęć. Po pół godzinnym uszczęśliwianiu fanów byłam, aż tak zmęczona, że musiałam już jechać. Fani byli smutni, a ja jeszcze bardziej. Nie lubię jak są smutni, można powiedzieć, że "automatycznie" staję się też smutna. Zmyłam makijaż i położyłam się spać... Oczywiście już bym usnęła, ale nie mogłam, bo musiał mi zadzwonić telefon. Z niechcenia odebrałam, ponieważ zobaczyłam, że to ktoś z planu.
- Halo ? - spytałam niemrawo.
- Martina, mała zmiana planów. Teraz musisz udawać, że chodzisz z Peterem Lanzanim.
- Co ? Przecież ja go nie znam osobiście! - krzyknęłam.
- Spokojnie, to tylko żeby fani nie myśleli, że jesteś z Jorgem.
- Ygh, no dobra. Wole już tą Lazanię, od tej małpy...
- Tini, to Peter Lanzani, nie Peter Lazania.
- Oj, a co to za różnica ?!
- Nie wiem, dobra idź spać! - rozkazała mi. Rozłączyłam się i znowu ułożyłam się do snu...

***
No i prezentuje Wam rozdział VI ! ^.^
Tak, Tini musi chodzić z Lazanią.
Taki mój wymysł :D
Ten zestaw z Polyvore to nie mój jak coś ;3
Rozdział był już wczoraj napisany, ale 
stwierdziłam, że jest go mało i coś tam dopisałam :D
Dziękuje za 4 obserwatorów :3 
Niestety, ale coś się z bloggerem stało
i nie mogę dodać samego gadżetu :c



6 komentarzy:

  1. No więc tak... pierwszy raz tutaj komentuję.
    Ogólnie rozdział bardzo mi się podoba :) Tini będzie udawała, że chodzi z Peterem? Okay, zobaczymy co z tego wyjdzie : 3 "Lazania" : D XD
    Rodzice Martiny chcą się rozwieść?! : o

    Durny komentarz, wiem xd

    Savanna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards. Więcej informacji na blogu - http://leon-y-violetta.blogspot.com/2013/11/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział:-)
    Zaczyna się coś dziać, mam nadzieje że wkrótce będzie Jortini<3
    Czekam na next:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział
    Co teraz ma chodzić z Lazania??
    Czemu??!! A Jorge Bedzie zazdrosny ;)
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero dziś odkryłam twojego bloga i bardzo mi się spodobał :)
    Czekam z niecierpliwością na next ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham twojego bloga <3
    Jak to rozwód ?
    Heheheheh u mnie w opowiadaniu też jest Peter Lanzani jako " Lazania " heheheheheh

    OdpowiedzUsuń