Następnego dnia...
Martina
Kolejny dzień mijał tak, jak wczorajszy, przedwczorajszy, przed-przedwczorajszy. Powoli zaczyna mi się już to wszystko nudzić. Jednak wiem, że gdybym przestała to robić, to bym czuła pustkę w sercu, i długo bym tak nie pociągnęła. Zwłaszcza, gdybym musiała wyczytywać te wszystkie maile, tweety, krzyki typu " Martino, nie poddawaj się. Wiemy, że jesteś silną osobą." Tak zawsze mówiła mi rodzina, przyjaciele z dawnej szkoły. Tęsknie za nimi, ale oni pewnie sobie teraz myślą, że jestem jakąś zadufaną w sobie gwiazdeczką Disney`a tylko dlatego, że ich nie odwiedzam. Prawda jest taka, że nie mam na to czasu, a to próby, sesje, spotkania z fanami, producentami, a w końcu muszę też odpocząć, co mi się zdarza coraz rzadziej. Jednak wiem, że zawsze chciałam i chcę być znana na całym świecie. Myślałam, że to będzie łatwe, że z dnia na dzień stanę się światową gwiazdą. Jednak te myśli były błędne. Coraz więcej czasu muszę się zajmować sprawami "biznesowymi". Zero życia prywatnego, ale kocham to co robię, kocham moich fanów, moich hackerów. Czasami mnie to wykańcza. Muszę wysłuchiwać, i sama mówić kłamstwa " Kocham Cię " do Diega, od Diega. Lubie go, ale nic po za tym.
- Martina, jedziemy do hotelu. - z moich przemyśleń wyrwała mnie Cande.
- Cande! Jesteś! - rzuciłam jej się na szyje, ale po kilku sekundach zaczęły jej się uginać kolana, więc zaczęła mnie odpychać.
- Tak, we własnej osobie. No niby sobie jestem, ale wystąpić, nie wystąpię. - zesmutniałam.
- Szkoda.
- No dobra, chodź, bo się spóźnimy. - pociągnęła mnie za nadgarstek.
- Wow. - powiedziałam na widok swojego pokoju hotelowego.
- Szkoda, że ja takiego nie mam. - usłyszałam zza pleców głos Ruggero.
- Co ty tu robisz ? - spytałam zdziwiona.
- Mieszkam obok. - uśmiechnął się szeroko i wskazał na swoje drzwi.
- Załamka.
- Nie przesadzaj.
- Ja przesadzać ?! Pff... Chyba coś Ci się pomyliło!
- Mhm... A! Wiem co Ci jeszcze bardziej poprawi humor!
- Już się boje... - westchnęłam.
- Tu mieszka Xabiani - wskazał drzwi na lewo od jego. - Tu Samuka z Facundo. - wskazał na drzwi na prawo od moich. - A tu Jorge. - wskazał na sufit.
- Co on na suficie mieszka? - zaśmiałam się, jednak po chwili usłyszałam śmiech R. i od razu skojarzyłam. - Nie! Ja się nie zgadzam! - zaczęłam chodzić po całym pokoju.
- Żegnam! - ukłonił się zabawnie i poszedł do swojego pokoju. Zaczęłam się rozpakowywać. Tak, genialnie, musiałam się pakować z nowo urządzonego mieszkania.
Zaraz nie wytrzymam! Głośniej się nie da !? - zaczęłam krzyczeć, ale i tak nie było tego słychać, bo genialne chłopaki zaczęły słuchać 4 różnych piosenek puszczonych na max. Zaczęłam szukać jakiejś wysokiej rzeczy. Znalazłam tylko jakiś mop. Zaczęłam walić nim w sufit, żeby waćpan Jorge raczył wyłączyć muzykę. Po kilku walnięciach ściszył. Teraz " tylko " te inne " mutanty ". Wyszłam z pokoju nawet go nie zamykając. Zaczęłam pukać po pokojach, lecz oni nie otwierali i coś mam przeczucie, że nawet nie zamierzają. Usłyszałam dźwięk windy. Stał tam Jorge.
- Czemu chciałaś mi wyważyć podłogę? - spytał.
- A czemu ty chciałeś mi wywalić bębenki?
- Ej, pierwszy zadałem pytanie!
- Ale dziewczyną się ustępuje!
- Starszym się ustępuje!
- O boshe... Jeden rok różnicy mi wypominasz!
- A ty mi to, że słuchałem sobie normalnie, jak każdy człowiek muzyki!
- Jak normalny człowiek ?! Normalny człowiek nie puszcza sobie muzyki na fulla bez powodu!
- No, ale ja puszczam! A jak widzisz jestem normalnym człowiekiem! Nie to co ty!
- Nie to co ja?! No to teraz jestem Jorge : Słucham muzyki na fulla, zmieniam dziewczyny jak skarpetki, i mam dwa metry wysokości!
- Tak?! To ja jestem Martina : O boziu! Jestem gwiazdką, i przeszkadza mi, że taki przystojny, utalentowany i cudowny Jorge słucha sobie muzyki!
- Gdzie ty widzisz przystojnego i utalentowanego Jorge'a ?! Bo ja jakoś nie... Chyba masz przewidzenia!
- Teraz to przegięłaś!
- Niee. - śmiałam się.
- Dobra, daj spokój. Czytałaś zmianę scenariusza? Musimy się ca... całować. - to ostanie zdanie powiedział z obrzydzeniem.
- Co?! Ja nie chcę! Fujjj!
- A bo myślisz, że ja chcę?!
- No, a kto by nie chciał?!
- Ja!
- No, ale ty się nie liczysz!
- Jeszcze raz! Jeszcze raz coś powiesz!...
- Mówię!
- Yh... Nie wiem jak ja z tobą wytrzymam dzień w dzień przez całe minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące!
- Uważaj, bo ta żyłka na czole zaraz Ci eksploduje!
- Dobra, idę spać! - skierował się do windy.
- A co mnie to obchodzi?!
- Idź dziecko spać!
- Ja Ci zaraz dam dziecko!
- Fajnie, zawsze chciałem mieć małego bobaska.
- To był sarkazm!
- Naprawdę? Nie wiedziałem! - powiedział z widocznym sarkazmem.
- Dobra, idź już sobie! - wepchnęłam go do windy. Wróciłam do pokoju, zadzwoniłam jeszcze do mamy i poszłam spać.
***
Tak, to co czytaliście to był rozdział. XD
A tak wgl. to fenk ju wery macz za komentarze do postem "Smutam".
Rozdział był pisany, a gdy go skończyłam pisać,
to od razu dodaję < 3
Pisany był po 23 bo pani wena
raczyła dopiero teraz zagościć w mojej główce. :**
Ale i tak dobrze, że przyszła.
trochę przemyśleń i króciutka rozmowa Rugg z Tini ;D
No to do zoba ;3